Polacy są ewenementem, jeśli chodzi o zgłaszanie patentów. Zdecydowanie więcej zgłoszeń jest w wyniku badań naukowych, niż ze względu na odkrycie dotyczące branży gospodarczej.
W 2016 r. (na 2017 r. nie ma jeszcze takich danych) liczba patentów wzrosła o 19.2% (dane z Europejskiego Urzędu Patentowego), względem roku 2015.
W porównaniu z innymi krajami, nie jest to zjawisko szczególnie wyjątkowe – we Francji, Anglii czy Niemczech, te dane są zdecydowanie wyższe.
Jednak w Polsce, koszty patentu są jednymi z najniższych.
Za samo zgłoszenie płacimy 550 zł. Jest to opłata za rzecznika patentowego. Dodatkowe pieniądze trzeba wyłożyć za tłumaczenie patentu, skontrolowanie czystości patentowej itp. samo 550 zł płacimy za to, ze Urząd Patentowy, przyjmuje od nas zgłoszenie. czyli płacimy w ciemno, nie wiedząc, czy wniosek zostanie przyjęty. To trochę jak opłata za egzamin na prawo jazdy – nie wiemy czy zdamy, jednak opłata jest obligatoryjna.
Kiedy zgłosimy nasz wynalazek, mamy nie tylko ochronę ze strony Urzędu Patentowego, że nikt go nie splagiatuje, ale również pierwszeństwo, dopóki sprawa nie zostanie rozpatrzona. Samo rozpatrzenie trwa około 2 lata. Dostajemy wtedy patent, ale ochrona zostaje dezaktywowana. Może ona działać po uiszczeniu opłaty rocznej w wysokości 480 zł. Jednak z roku na rok, staje się ona coraz wyższa i po 20 latach, kwota może się potroić.
Czy to się opłaca? To zależy – jeżeli nasz produkt lub pomysł stanie się potrzebny lub popularny, to taka opłata nie będzie na nas robiła wrażenia.